Dekomunizacja – Piękny początek 1990 roku

W poprzednich tekstach opisałem przygotowania do rozbicia totalitarnej krwawej mafii rządzącej PRL-em, czyli partii komunistycznej (PZPR).

Przypomnijmy kluczowe okoliczności: w wyniku zwycięskich górniczych strajków sierpnia 1988 na Górnym Śląsku oraz bankructwa gospodarki „centralnie sterowanej” w całym bloku sowieckim, hunta Jaruzelskiego została zmuszona przez Moskwę do podjęcia rozmów z „nielegalną Solidarnością”. Chodziło o pozyskanie kredytów z zachodu na zakup podstawowych produktów (zboże, mięso, leki) oraz zapobieżeniu kolejnym protestom robotniczym, które łatwo mogły się przerodzić w antykomunistyczny bunt większości narodu.

Efektem rozmów toczonych w czasie strajków 1988 roku było zawarcie w Magdalence w początku 1989 roku tajnego porozumienia zbrodniarzy komunistycznych z małą częścią „Solidarności” Lecha Wałęsy– o dopuszczeniu ugodowych, prokomunistycznych opozycjonistów do sprawowana władzy. Jawną częścią zmowy elit z Magdalenki były publiczne rozmowy „okrągłego stołu” transmitowane w TV.

Podczas niedemokratycznych tzw. „wyborów kontraktowych” z czerwca 1989 roku komuniści zapewnili kandydatom „drużyny Lecha Wałęsy” mniejszościowy pakiet mandatów poselskich. Niemniej opozycji niepodległościowej tj. KPN udało się przekształcić te „niekonfrontacyjne wybory” w plebiscyt przeciwko władzy hunty gen. Jaruzelskiego. Większość wyborców odrzuciła kandydatów listy krajowej aparatczyków komunistycznych, lecz ugodowa część „Solidarności” Lecha Wałęsy wbrew ordynacji wyborczej, depcząc wolę narodu, wyraziła zgodę na „wybór” pachołków Moskwy.

W zamian za pakiet około 40 proc. udziałów we władzy, ekipa Wałęsy, czyli renegaci „Solidarności” umożliwili ponadto przejęcie większości zakładów pracy i instytucji państwa przez czerwoną nomenklaturę oraz wybór generała Jaruzelskiego na urząd Prezydenta PRL. 12 września 1989 roku utworzono rząd koalicji komunistów z ekipą Komitetu Obywatelskiego Wałęsy z premierem Tadeuszem Mazowieckim na czele. Propaganda wszystkich mediów przedstawiała kłamliwie ten gabinet jako „pierwszy solidarnościowy, demokratyczny”. Faktycznie kluczowe stanowiska we władzach zachowali nadal stalinowcy oraz zbrodniarze stanu wojennego (Jaruzelski, Kiszczak, Siwicki). Społeczeństwu na konto „nowej solidarnościowej władzy” zafundowano terapię szokową tow. L.Balcerowicza czyli masowe bezrobocie, biedę i gigantyczną inflację, która pochłonęła oszczędności narodu.

W takich mocno zaskakujących warunkach sojuszu czerwonych generałów i drużyny Komitetu Obywatelskiego „Solidarności” Lecha Wałęsy w 1989 roku przystąpiliśmy do realizowania procesu dekomunizacji. Nasza walka o odzyskanie Niepodległości Polski trwała już wiele lat, ale dopiero w końcu 1989 roku pojawiły się okoliczności umożliwiające przejście z defensywy, z podziemnych drukarń czy organizowania świadomej części społeczeństwa do fazy mającej na celu rozbicie fundamentów totalitarnego anty-polskiego systemu PRL.

Dzięki zwycięskim strajkom 1988 roku na Śląsku poczuliśmy słabość władzy i siłę narodu – uskrzydleni możliwościami jawnej działalności postanowiliśmy wystąpić bezpośrednio przeciwko rządzącej partii komunistycznej (PZPR).

13 grudnia 1989 roku, w 8 rocznicę wprowadzenia stanu wojennego szpaler ZOMO-wców „naszego solidarnościowego rządu PRL” wystąpił w obronie komitetu PZPR na placu Dzierżyńskiego przy użyciu gazów łzawiących i pałek. Brutalnie rozpędzono patriotów a w TVP emitowano seanse nienawiści o „podpalaczach Polski”. Przypominał ten komunistyczny przemysł kłamstwa i pogardy z lat 1989/90 w cyklu reportaży wspomnieniowych o „zapomnianych bohaterach” redaktor Jędrzej Lipski.

Rozpaczliwe wysiłki rządu Mazowieckiego w obronie partii komunistycznej na niewiele się zdały gdyż, 16 stycznia 1990 roku z rana, z zaskoczenia, w grupie kilkudziesięciu studentów i młodzieży szkolnej zdobyliśmy Komitet Wojewódzki partii bolszewików w Katowicach.

Pachołki Moskwy budynek mieli gigantyczny, z własną ochroną, z setkami etatowych pracowników, z niezliczoną ilością pokoi, zaułków, piwnic, stołówką, drukarnią czy podziemnymi tunelami a nawet schronem. Kiedy biegliśmy do Komitetu przez plac imieniem tow. Dzierżyńskiego to wydawało się, iż jesteśmy sporą grupą lecz w ogromnym budynku gdy rozpierzchliśmy się po dziesiątkach korytarzy to wrażenie odniosłem kiepskie, potrzeby zdawały się zdecydowanie większe by odnieść powodzenie. Zacząłem się gorączkowo zastanawiać, jak tu na pomoc ściągnąć robotników z naszych bastionów, co w czasach gdy prawie nikt nie posiadał telefonu wymagało wysłania kurierów czyli osłabienia siły protestu… Lecz zaraz spostrzegłem mrowie towarzyszy sowieciarzy, którzy zaczęli uciekać z budynku w popłochu, z wielkim przerażeniem w oczach. Bolszewicy mając wielokrotną przewagę liczebną padli ofiarą własnej propagandy. Przez 10 lat ciągle powtarzali w gazetach i RTV, iż planowane są odwetowe morderstwa na działaczach komunistycznych ze strony ekstremistów z KPN i „Solidarności”. Mój obrońca mecenas Leszek Piotrowski został nawet internowany w 1981 roku na podstawie zarzutu, iż „ma stanąć na czele sądu polowego KPN”. Przypominano często kroniki filmowe powstania węgierskiego 1956 r. gdzie wieszano komunistów na latarniach. Opozycja działała bez przemocy i nie traktowała tej propagandy poważnie, natomiast towarzysze bali się autentycznie odwetu i dlatego w momencie konfrontacji uciekli dosłownie jak „szczury z tonącego okrętu”. Do tego zdawali sobie doskonale sprawę z ogromu własnych zbrodni i krzywd zadanych narodowi polskiemu. A my grzecznie tylko wywiesiliśmy transparent: BUDYNEK NA CEL SPOŁECZNY.

Po raz kolejny zobaczyłem jakie wielkie znaczenie ma siła moralna, która dała nam sukces, przejęcie budynku totalitarnej władzy i w efekcie rozbicie partii komunistycznej.

Mój zastępca, Tomek Karowowski w gabinecie pierwszego sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR zastał stos teczek personalnych kluczowych urzędników, dziennikarzy, SB-manów, milicjantów, sędziów, prokuratorów, dyrektorów, działaczy Komitetu Obywatelskiego Wałęsy itp. – widać było, iż nadal towarzysze realnie

zarządzali całym województwem mimo dokonanej właśnie fasadowej „nocnej zmiany” szyldu państwa z PRL na Rzeczpospolitą.

Gdy tylko górnicy po szychcie dołączyli po godzinie 15.00 do naszej okupacji to nabrałem przekonania, iż doprowadzimy do rozpadu PZPR.

Szefostwo partii komunistycznej przekonywało protestujących, iż już przekazali pomieszczenia na cele społeczne. Zapytałem jakież to konkretnie cele ? Tu pokazali umowę o przekazaniu budynków państwowych w których urzędowali (nie budowali ich nigdy ze składek) po przeprowadzeniu remontu na cele … bankowe – czyli dla swoich towarzyszy dyrektorów „kapitalistycznych” banków!

Następnie przybyli funkcjonariusze „nowo narodzonej Rzeczpospolitej” funkcjonariusze SB-mani i pacyfikator z ZOMO RP mjr. Jan Fryc oraz kpt. MO RP Zbigniew Magdziarz, którzy na czapkach mieli już orła PRL z koroną! (co za surrealizm) i dziarsko straszyli nas siłowym odbiciem budynku, czego zupełnie nie obawialiśmy się znając skuteczność okupacji budynku Rady Ocalenia Narodowego Jaruzleskiego z przed 3 miesięcy gdzie „wyrzuceni” wracaliśmy z protestem do skutku.

Mimo osobistych interwencji towarzyszy z Warszawy: Kwaśniewskiego i Millera oraz wsparcia gen. Kiszczaka siedziby partii komunistycznej nie udało się im obronić.

Redaktor katolickiego pisma „Gość Niedzielny” Andrzej Grajewski, zarazem pełnomocnik rządu Mazowieckiego na województwo Śląskie relacjonował, iż to dzięki jego osobistej interwencji zawrócono potężną kolumnę ZOMO tuż przed Katowicami, gdy uświadomił premierowi, że budynek PZPR okupują górnicy przywódcy ostatnich strajków na Śląskich kopalniach, a siłowa interwencja wywoła jedynie kolejne jeszcze większe protesty.

Po kilku dniach negocjacji z władzami miasta budynek partii bolszewików został przekazany dla potrzeb Uniwersytetu Śląskiego. Ocaliliśmy także przed zniszczeniem cenne archiwum kompartii.

Ten historyczny sukces odniesiony nad komunistami w Katowicach podziałał jak iskra rozpalająca serca patriotów i rozpoczęliśmy serię okupacji budynków PZPR w Polsce. Rozdzwoniły się telefony z prośbą o instrukcje i przyjazd celem powtórzenia akcji zdobywania komitetów: we Wrocławiu (kierowałem nią osobiście), Gliwicach, Żorach, Wodzisławiu, Opolu (wsparcia miejscowym antykomunistom udzieliła grupa KPN z Gliwic Tadzia Owczarka), Lublinie (grupa Darka Wójcika rozgoniła naradę 500 towarzyszy w KWPZPR) Poznaniu, Gdańsku, Toruniu, dosłownie w całym kraju. Doszło nawet do okupacji przez KPN komitetu… wiejsko-gminnego PZPR w Kolbuszowej. W zaledwie kilkanaście dni wykonaliśmy dekomunizację komitetów rządzącej partii bolszewików dzięki ścisłej współpracy KPN z Solidarnością Walczącą, NZS i Federacją Młodzieży Walczącej. Zajęcie budynku Komitetu Centralnego PZPR skompromitowało komunistów do reszty, a w efekcie widowiskowej akcji patriotów po zaledwie dwóch tygodniach okupacji dnia 29 stycznia 1990 roku partia-mafia Płatnych Zdrajców

Pachołków Rosji została rozwiązana w atmosferze kompletnej degrengolady i ośmieszenia.

Jakie wtedy były możliwości przeprowadzenia dekomunizacji najlepiej obrazują realia Bielska – Białej i Krakowa. Na Podbeskidziu SB rozbiła w stanie wojennym struktury niepodległościowe kierowane przez szefa Regionu Patryka Kosmowskiego i w efekcie struktury mieliśmy tam relatywnie słabe. Kierujący Organizacją Młodzieżową KPN Staszek Pięta zadzwonił do mnie z prośbą o przysłania wsparcia celem okupacji Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Bielsku. Niestety wszyscy działacze Konfederacji Polski Niepodległej rozjechali się po kraju i nie mogłem mu wysłać dosłownie nikogo. Udzieliłem tylko rady, by znaleźli kogoś z AK-owców przy „Solidarności” i poszukali wsparcia weteranów. Staszek odszukał dziarskiego żołnierza Niezłomnego a ten poradził mu by czerwonemu wrogowi nie ujawniać wątłego stanu sił własnych i zażądać kapitulacji: sporządzili na maszynie pismo domagającego się w imieniu KPN „dobrowolnego” przyniesienia kluczy z budynku KW PZPR za 3 dni do pokoju weteranów AK. Jakież było zdumienie Staszka i radość AK-owca gdy sekretarze komuny grzecznie przynieśli klucze i zdali budynek „bez walki” !

Odmiennie rzecz się miała w Krakowie, tam w obronie partii komunistycznej, koalicjanta rządu Mazowieckiego stanęli ramię w ramię z ZOMO działacze atrapy elit patriotycznych czyli renegaci Solidarności z Komitetu Obywatelskiego Przewodniczącego Lecha Wałęsy, ściśle rzecz biorąc ludzie ci z NSZZ „Solidarność” bardzo niewiele już mieli wspólnego, ale używali tej nazwy bo była chwytliwa społecznie, a sami niczego własnego w polityce nie chcieli ryzykować.

Jak przebiegały dalsze zmagania z komunizmem, z cenzurą, monopolem medialnym, bezpieką, politykami, kolegiami ds. wykroczeń, sądami, bazami ruskich okupantów, pomnikami itp. trzeba opisać osobno.

Bynajmniej historia walki o Niepodległość nie skończyła się na zmianie fasady z PRL na III RP, jak twierdzą „propagandyści okrągłego stołu”, a najciekawsza epoka dla zrozumienia współczesnych wyzwań dopiero się rozpoczęła wraz okupacjami komitetów…

O autorze:
Adam Słomka, z rodziny zaolziańskiej, jeden z przywódców walki o Niepodległość Polski, poseł na Sejm w latach 1991-2001, obserwator Rady Europy w Strasburgu ds. przestrzegania praw człowieka na Białorusi. Obecnie organizator Legionu Polskiego we Lwowie dla pomocy naszej mniejszości i rodakom walczącym z agresją Rosji. email: slomkazaolzie@gmail.com